Monika Kolasa z III roku filologii polskiej została Mistrzynią Ortografii Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie na rok 2017.

Blisko 50 osób (studentów i pracowników) zasiadło w czwartek, 25 maja 2017 r., w Audytorium im. Wincentego Danka do pisania dyktanda, które miało wyłonić zwycięzcę VII Ogólnopolskiego Konkursu Ortograficznego o tytuł Mistrza Ortografii Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie.

Patronat honorowy nad tym pożytecznym przedsięwzięciem objął Rektor UP prof. dr hab. Kazimierz Karolczak.

Zwyciężyła Monika Kolasa, studentka III roku filologii polskiej (spec. nauczycielska, III rok), która zrobiła najmniej błędów, i zdobyła jakże prestiżowy tytuł MISTRZYNI ORTOGRAFII UP na rok 2017. Serdecznie gratulujemy.

I Wicemistrzynią została Patrycja Mróz (filologia hiszpańska, I rok), a II Wicemistrzynią Karolina Kozłowska (filologia romańska z językiem rosyjskim, spec. język w biznesie, I rok).

Wyróżniono też dwie inne osoby: Agnieszkę Murzyn (pedagogika przedszkolna i wczesnoszkolna, II rok) za zajęcie czwartego miejsca oraz Ewę Matusik (filologia polska, spec. komunikacja społeczna, III rok), która uplasowała się na miejscu piątym.

Monika Kolasa, która przyjechała na studia do Krakowa z Legnicy, przyznała, że sprawami ortografii i w ogóle poprawnej polszczyzny interesuje się od dawna i już w gimnazjum i liceum odnosiła na tym polu sukcesy. Dużo czyta, ma dobrą pamięć wzrokową. Na filologii polskiej ciągle jednak ortografię i interpunkcję zgłębia, doskonali.

Organizatorem VII Ogólnopolskiego Konkursu Ortograficznego o tytuł Mistrza Ortografii Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie był – tak jak w przeszłości – Instytut Filologii Polskiej UP.

W imieniu dyrektor dr hab. Ewy Młynarczyk, prof. UP nagrody 900 zł, 600 zł, 400 zł, 300 zł i 300 zł, ufundowane przez Prorektor ds. Studenckich dr hab. Katarzynę Potyrałę, prof. UP oraz Samorząd Studentów i Samorząd Doktorantów, wręczyli najlepszym zastępcy Dyrektor IFP: dr Marta Karamańska i dr hab. Marek Buś, prof. UP.

Autorem tekstu był dr Maciej Malinowski (Instytut Filologii Polskiej, Katedra Lingwistyki Kulturowej i Komunikacji Społecznej).

 

Tekst Dyktanda 2017

Weźżeż, człowieku, przestań no gadać głośno albo w ogóle się pohamuj

Jak by to wyglądało, gdyby ni stąd, ni zowąd w stosiedemdziesiątcedziewiątce albo pięćsetcedwójce bądź długiej jak wąż cętkowany boa dwudziestceczwórce wszyscy jak jeden mąż zaczęli naraz rozmawiać przez iPhone’y?!

Tożby owo mocno ponadstandardowe zachowanie ludzi było na pewno nie do zniesienia, a kierowca i motorniczy chybaby musieli zatrzymać autobus i tramwaj na arcyruchliwym rondzie Grzegórzeckim czy al. 3 Maja i wszystkich wyprosić, boby się nie dało prowadzić pojazdu.

Tak źle jeszcze na szczęście nie jest, a to dlatego, że superkulturalnych pasażerów wiedzących o tym, że nierozmawianie przez telefon w środkach komunikacji miejskiej należy po prostu do dobrego tonu i stanowi normę savoir-vivre’u, bywa na razie więcej.

W Krakowie nikt jeszcze ekstrauchwałą nie zakazał rozmów przez telefon w tramwajach i autobusach, ale niewykluczone, że radni pójdą niezadługo śladami kolegów z Białegostoku i wkrótce to naprawdę zrobią.

Nieraz mimowolnie staję się świadkiem sytuacji, gdy starsze osoby są zniesmaczone i jakżeż zirytowane megagłośnym trajkotaniem o duperelach zadowolonych z siebie młodych ludzi.

„Panie – grzmiał niedawno siedemdziesięcioipółletni na oko jegomość do współpasażera siedzącego obok. – Nie dość, że za nic mają obecność ludzi, to jeszcze te śmichy-chichy, ochy i achy, a nierzadko wypowiadane bezeceństwa. Żadna nie powie na zakończenie rozmowy: do widzenia, część, do jutra słodziutka, dobranoc, tylko zawsze: no to pa, pa albo heja, hejka, nara, siema, siemka”.

Niejeden hożo wyglądający młodzian i niejedna prawie że top modelka niesłusznie mniemają, że żmudny niekiedy czas jazdy autobusem bądź tramwajem należy sobie obowiązkowo, ani chybi umilić niecierpiącą zwłoki rozmową z koleżanką, z którą rozstało się dosłownie minut wcześniej, ale nie opowiedziało o hiperważnej sprawie.

Bogu ducha winni współpasażerowie dowiadują się wówczas, chcąc nie chcąc, o kwestiach najrozmaitszych.

Na przykład o tym, że Paulina okazała się jednak straszną babą jędzą (a. babą-jędzą), gdyż nie powiedziała najbliższej psiapsióle o potajemnym rendez-vous z przystojniakiem z nauk o bezpieczeństwie o bladoniebieskich oczach, podobnym do Brada Pitta. Innym razem jakaś Karolina zdradza bez żenady, że miała tej nocy świetny seks, i podaje nawet kilka szczegółów.

Na niewiele zdała się – jak widać – (albo zdała się, jak widać,) akcja Weźże, gadaj ciszej prowadzona przed trzema laty przez Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu krakowskiego magistratu. Urzędnicy apelowali jedynie o to, by ograniczyć do minimum rozprawianie głośno przez telefon podczas jazdy środkami komunikacji miejskiej. Na darmo…

Mam nadzieję, że dobrze wychowani studenci UP w Krakowie, a przede wszystkim uczestnicy VII Ogólnouczelnianego Dyktanda o tytuł Mistrza Ortografii Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie do tego grona rozmawiaczy nie należą. I nie stoją w drzwiach, tarasując innym wsiadanie i wysiadanie.